Wiele osób w pewnym momencie życia próbuje biegania. Przychodzi czas na pierwszy długodystansowy bieg – 5 kilometrów. Nie jest on porównywalny z maratonem, a jednak jest dla początkujących sporym wyzwaniem.
Spis treści
ToggleBieganie to jedna z najprostszych form wysiłku fizycznego. Nikomu nie trzeba w końcu tłumaczyć, jak wyjść na zewnątrz i przebierać nogami. Kto nigdy nie biegł na autobus czy do pracy, bo za późno spojrzał na zegarek?
Żeby nazwać się biegaczem, nie trzeba w końcu mieć profesjonalnego sprzętu, trofeów na koncie i codziennych 20 kilometrowych tras, a jednak nie jest to najprzyjemniejsza dyscyplina. Tętno skacze jak oszalałe, płuca zarządzają ewakuację a ilość potu zapowiada powódź – to standardowy opis pierwszego biegu. Z czasem przychodzą inne określenia, jak „uspokajający”, „satysfakcjonujący” czy „poprawiający humor”, ale trud wysiłku jednak nie znika. Okazuje się, że ludzki organizm nie jest idealnie przystosowany do biegania długich dystansów, mimo to 5 kilometrów to dystans, który większość ludzi jest w stanie przebiec po odpowiednim treningu.
Co jeszcze potrzebne jest do biegania? Może dobra pogoda? Przecież mamy dostęp do bieżni. Wystarczy przejechać się na siłownię. wybrać ustawienia i jesteśmy gotowi. W takim razie woda, jakieś jedzenie? Jeśli mówimy o biegu 5 kilometrowym, możemy równie dobrze nawodnić się na końcu biegu (oczywiście w przypadku upału wygląda to inaczej). To może czas?
Dla początkujących czas potrzebny na przebiegnięcie 5 kilometrów waha się między 35-45 minut.
Tempo zależne jest od wielu czynników, takich jak wiek, płeć czy kondycja, ale nie można się oszukiwać – nie jest to dużo czasu. W 40 minut można posprzątać parę pokoi, ugotować obiad albo oglądnąć odcinek serialu, chociaż te czynności nie wydają się już takie długie, prawda?
Biegacze korzystają z różnych technik, by oszukać swój mózg. Jeszcze tylko kawałek, jeszcze tylko zakręt, już za tym autem – krok po kroku zbliżają się do swojego celu. Popularną metodą ostatniego czasu jest tzw. „cookie jar method”, czyli patent na słoik z ciasteczkami. Ten smakowicie brzmiący trik ma zwiększyć wytrzymałość psychiczną i motywację w najtrudniejszych momentach. Jak to działa?
Niestety, nie chodzi o dosłowne słodkości. Słoik ma być zbiorem pozytywnych doświadczeń – ciasteczek. Każde z nich to powód do dumy, sukces i dobre momenty. Może to być przezwyciężenie jakiejś trudności, nowy rekord czy chociażby pochwała od bliskich (i nie tylko) osób.
Podczas samego biegu w trudnych momentach warto sięgać po „ciasteczka”. Przypomną Tobie, że nie pierwszy raz masz pod górkę, i nie ostatni raz sobie z tym poradzisz! Skupienie się na tych pozytywnych uczuciach zdecydowanie zwiększa motywację – to tak, jakby grupka przyjaciół stała obok i Cię dopingowała.
Kiedy już ukończysz bieg, nie zapomnij poklepać się po plecach za dobrą robotę! W myślach dodaj ten bieg do „słoika”, żeby pomógł Ci w przyszłości.
Skąd wiadomo, że ta technika działa? Używał jej sam David Goggins, były amerykański Navy SEAL, autor bestsellerowej książki „Nic mnie nie złamie”.
Brawo, właśnie przebiegłaś 5 kilometrów! Teraz czas na chwilę oddechu, rozciąganie i nawodnienie. Później będziesz kontynuować swój dzień, bo obowiązki czekają. Może zmęczenie da się we znaki wieczorem, kiedy pójdziesz wcześniej spać, ale czy to było takie trudne? Rozpiera Cię duma, i pewnie już myślisz o dystansie 10 kilometrów. A jeszcze 10 minut temu zastanawiałaś się, po co to robisz i czy nie lepiej byłoby się zatrzymać.